No i nadszedł czas na kolejną recenzję EPki nadesłanej do redakcji przez czytelników. Tym razem będzie do Moai – Demons.
Według oficjalnego Bandcamp’u zespołu mamy do czynienia z death Metalem, deathcore’m i detalcore’m. Jednak ja bym się bardziej pokusił o przyczepienie plakietek z oznaczeniem djent/nu metal.
Wokal – ten zdecydowanie death metalowy, momentami niski i potężny, czasem przełamany nieco wyższym acz nadal mocnym skrzekiem. Natomiast gitarowo moje ucho ewidentnie słyszy zacięcie „djentowe”. Niskie, charakterystycznie mruczące riffy przełamywane wysokimi melodiami.
Zwał jak zwał – można by nawet pokombinować z oznaczeniem na zasadzie: melodic death metal/djent/nu metal/metalcore.
Ale tagi tagami – a muzyka broni się sama. Słucha się przyjemnie, całość zrealizowana na bardzo wysokim poziomie, wszystkie instrumenty oraz wokal mają swoje miejsce.
Zdarzają się jedynie bardzo sporadyczne elementy która uznałbym za potknięcia, jak np.: zbyt mocna kompresja przy ciężkich riffach (w kolizje wchodzą gitary z basem i stopą), czy wokal który jakby w sposób niezamierzony przełamuje się z growlu w zwykły krzyk. Jednak są to potknięcia rzędu jeden na utwór, i raczej usłyszą je tylko osoby które siedzą troszkę głębiej w realizacji audio.
Dlatego z czystym sumieniem – wystawiam aż 9 pentagramów i z okazji nadchodzących świąt – życzę sobie i Wam coraz więcej tak dobrej muzyki z Polskiej ziemi.
