Three Dead Fingers to szwedzki zespół grający thrash metal w czystej postaci. Choć zespół powstał w 2015 roku to pierwsze demo pojawiło się w 2017 roku a pełny album „Breed of The Devil” ujrzał światło dzienne dopiero w 2019 (chociaż biorąc pod uwagę niektóre przypadki, to dwa lata od „dema” do „longpleja” to całkiem szybko).
Czego się jednak możemy spodziewać sięgając po ten album? Przede wszystkim – klasycznego, dobrze zrealizowanego thrashu. Moim pierwszym skojarzeniem, jeśli chodzi o samo brzmienie instrumentów był album Sodom – „In War and Pieces”. Głównie dlatego, że styl w jakim są napisane główne riffy miejscami jest bardzo podobny do stylu Sodom, a do tego mamy bardzo zwięzłe, ciężkie brzmienie samych gitar.
Wokalnie jest zaś inaczej – mamy sporo lekkich wstawek, które już z Sodom się nie kojarzą w najmniejszym stopniu. Lekkie partie śpiewane są pomieszane z głęboko krząkanymi growlami w stylu melodic death metalu z lat dwutysięcznych (choć teraz jak na złość nie mogę sobie przypomnieć żadnego konkretnego zespołu).
Z jednej strony, fajnie że mamy zróżnicowane wokale – przy ciągłym głębokim growlu album mógłby szybko stać się monotonny. Niestety, czyste partie czasami niedomagają jeśli chodzi o łapanie melodii i to chyba główny mankament tego wydawnictwa.
Ogólnie nie jest źle, jest co posłuchać, da się do tego pomachać głową i widać potencjał na przyszłość – na chwilę obecną jednak troszkę brakuje. Mimo wszystko, warto sprawdzić.
